Aktualności : Mariusz

AktualnościBo życie jest piękne!

2015-08-08
Życie po skoku. Część. 2 Prolog. Myślę, że dojrzałem już do tego, aby napisać drugą część książki Życia po skoku. Dużo się wydarzyło od momentu jej wydania i myślę, że warto opisać to wszystko. Nie tyle dla własnej potrzeby, co dla innych, którzy nie potrafią odnaleźć się w nowym świecie życia z niepełnosprawnością. Chciałbym, aby ta książka pisana prostym językiem była czymś w rodzaju „dobrej nowiny”. Aby gasiła smutki, łagodziła ból, ocierała łzy. Aby sprawiała radość, dodawała sił i wskazała kierunki oraz istniejące możliwości. A tych jest naprawdę mnóstwo. Pragnę dotrzeć za pomocą słów, na podstawie własnych przeżyć wszędzie tam gdzie nadzieja na lepsze jutro jest krucha i ją odbudować. Jestem już bardzo doświadczony przez te szesnaście lat życia z niepełnosprawnością. Mam bardzo dużo trudnych chwil poza sobą, z którymi wiele osób sobie nie radzi. Jest się, czym dzielić, dzielić, aby pomóc, nie tylko ludziom z niepełnosprawnością, ale i fizycznie sprawnym. Chcę pokazać strapionym, zagubionym i zagonionym w biegu życia inny świat. Taki, który goi rany, który maluje urokiem uśmiech na twarzach…

 Jest tyle piękna wokół nas, nie chcę, aby było ono pomijane. Postaram się zaprosić każdego, kto zechce poświęcić czas na przeczytanie tej lektury do ogrodu tego innego świata pełnego uroku, radości...

Pragnę podzielić się tym wszystkim, co z pozoru wydaje się zwyczajne a w rzeczywistości jest doskonałe i czarujące.

 

 

To też swoisty paradoks, że dopiero w cierpieniu otwierają się oczy i ukazuje się tyle obrazów piękna i ciepła. Cieszy mnie jednak fakt, że wszystko to opisze najlepiej jak potrafię.

 Nie obejdzie się, co prawda bez dramatycznych wydarzeń i przeżyć z perspektywy szpitalnego łóżka, ale to wszystko ma jeden cel. Mianowicie ma być pomocą dla innych, chcę przetrzeć szlaki i pokazać jak wygląda rzeczywistość. Jakie są obecnie realia i możliwości medycyny, z czym jest dobrze a z czym nie.

 

 

Motywację do napisania tej książki otrzymałem od was, czytelników, młodych ludzi i przyjaciół. Kiedy otwieram listy, kiedy odbieram telefony z podziękowaniami za napisanie pierwszej książki na końcu zawsze pada pytanie: Mariuszu, kiedy napiszesz dalszą część swojej historii, jest nam potrzebna. Potrzebna tak bardzo, jak przewodnik po nieznanym mieście. Ktoś nawet powiedział:

 

„- Zajmuję się moim chorym synkiem i kiedy czytałam twoją książkę obydwoje czuliśmy się bezpiecznie. Prosił abym niektóre fragmenty czytała po kilka razy. Na końcu książki czułam się dziwnie. Jakbym leciała samolotem bez pilota, okropny lęk, proszę abyś wrócił do kokpitu i bezpiecznie wylądował. Pisz dalej, bo dajesz nam tyle sił...”

 

Wiele jest takich i podobnych wypowiedzi.

Kiedy je słyszę jestem nieco zakłopotany, myślałem, że napisałem już wszystko. Poruszyłem najistotniejsze tematy, wylałem optymalną szczerość dla pobudzenia wyobraźni czytelników, aby nie popełnili mojego błędu. Ale jeśli naprawdę tak jest, że jestem potrzeby to nie pozostaje mi nic innego jak wrócić za stery i pruć dalej do mety, gdziekolwiek ona jest.

 

DROBNE WPROWADZENIE.

 

 Dni w Domu Opieki stawały się z dnia na dzień coraz trudniejsze. Nowa dyrekcja narzucała nowe bezmyślne i niepraktyczne zasady funkcjonowania. Nawet, kiedy docierało do nich, że postępują źle, nie próbowali tego naprawić. Ludzie, do których byłem przywiązany masowo odchodzili z pracy. Czułem się okropnie źle. Każdej nocy z moich oczu płynęły niczym strumień łzy. Łzy a wraz z nimi krzyk do przyjaciela Boga. Wołałem szlochając:

 

„- Jezu daj mi siłę, nie zostawiaj mnie z tymi myślami o bezradności, słyszysz! Kocham Cię, utul mnie w ramionach i zabierz do Domu„

 

Tak było, co noc, zasypiałem w deszczu łez wołając Boga. Minęło wiele czasu nim się otrząsnąłem. Miałem różne myśli, ale wróciłem do życia i do przyjaciół, którzy wiernie czekali na mnie na mojej stronie internetowej i nie tylko.

Powoli poznawałem nowych ciekawych ludzi. Wielu z nich pozostało moimi przyjaciółmi do dziś.

 

Kiedy tylko było to możliwe wyjeżdżałem na spacery, czerpałem z nich mnóstwo energii i podziwiałem wszechobecne dzieło Boga. Przyrodę, bo to w niej dostrzegałem niepowtarzalne piękno Stwórcy. Cieszyłem się z każdej chwili spędzonej poza czterema ścianami pokoju w Domu Opieki. Wszędzie gdzie mogłem być z zachwytu mówiłem radośnie w myślach:

 

„- To jest moja chwila, mój czas, to miejsce, to powietrze, to ciepło i Ty mój Druhu, wierny przyjacielu”

 

Powtórzę stwierdzenie „swoisty paradoks”, że dopiero wtedy, kiedy zmienia się perspektywa życia wówczas dostrzegamy inne rzeczy. Takie, które wcześniej były pomijane, niedoceniane, bo i za co? Za ich zwyczajność, szarość? Boże mój a to w nich jest tyle barw i życia! Pokora sprawia, że nasz umysł się rozwija, a przeżycie traumy uwrażliwia. To nie kara, to dar. Tak jak naukowcy marzą o wynalezieniu skutecznego leku na choroby nieuleczalne, tak trudne przeżycie podaje nam wzór na sposoby życia w czystej radości. Ktoś pomyśli:

 

-„, Co ten Mariusz chrzani! Przecież to nie jest możliwe, aby być w pełni szczęśliwym, kiedy jest się praktycznie „przykutym do łóżka”

 

A ja Wam mówię, że można, tak jak nie raz mówiłem do Boga:

 

-„ Jestem kawałkiem mięsa, które oddycha i wyglądem przypominam człowieka. Popatrz na mnie, jestem tak bardzo zależny od innych, ciągle jestem chory…”

 

A co Bóg na to? To samo, co ja do Was, krótko:

 

-„ A Ja ci mówię, jesteś zdrowy, tak zdrowy jak nigdy wcześniej!

 

I cóż mam odpowiedzieć? Przyjmuję to z radością. Tak samo i Wy, którzy jesteście w podobnej sytuacji i ci, którzy opiekują się w domach nieuleczalnie chorym synem, córką, mamą… Przyjmijcie ten krzyż, nie odrzucajcie tej łaski. Rozejrzyjcie się dookoła ile osób do ciężaru tego „krzyża” przysyła nam Jezus? On miał jednego Szymona z Cyreny, my mamy Ich wielu. I nie zapominajmy o jednym, że On był człowiekiem tak jak my. Czuł ból, cierpienie i też się bał, kiedy w Ogrodzie Oliwnym prosił Boga Ojca, aby Go oszczędził. Więc mamy obraz człowieka, który wypełnił wolę Ojca. Z tego krzyża czerpmy siłę, pokorę i miłość, a gwarantuję, że kiedy przyjmiemy to wszystko, będziemy szczęśliwi, tu, teraz i na wieki…

 

Pragnę napisać tą książkę w cierpliwej pokorze, a sił mi nie zabraknie :)

 

Pozdrawiam

 

Mariusz

Komantarze

copyright © 2013 www.mariuszrokicki.pl

Rokicki Mariusz Ul. Wyścigowa 16 m1, 26-600 Radom

projekt i wykonanie: www.zaginionestudio.pl