Aktualności : Mariusz

AktualnościMoja droga. Część trzecia

2017-09-10
Czyste serce. Człowiek o czystym sercu nie lęka się śmierci, a ja się lękam, bo kiedy „Bóg pokazał mi lustro”. I co wówczas? Nie mogłem się w nim zobaczyć, widok przesłaniał mi brud, prawdziwe wysypisko śmieci, to przerażające, nie mogłem w to uwierzyć! To takie skarby w sobie gromadzę, które zżera przyziemny czas?! Taki syf!...

 

Ale prawdziwa lekcja pokory przyszła nieco potem, kiedy nie wiem, czemu przeczytałem- Do piekła i z powrotem - wizje św. Jana Bosko, przeżyłem…, nie umiem tego opisać. To tak jakby Bóg chciał abym zobaczył swój bałagan i co się stanie, jeśli nie zacznę nad sobą pracować, a być może też i o tym pisać.

  Zachodziłem w głowę, jak to możliwe, skąd taka sterta brudu, przecież przystępuję do spowiedzi, otrzymuję rozgrzeszenia, więc skąd?. Wtedy dosłownie jak na ekranie TV oglądałem grzechy, które dawno ukryłem, zapomniałem, bądź po prostu mi uleciały. Wszystkie krętactwa, zawiłości, wszystkie urazy większe, mniejsze odkładane na bok, bo, bo trzeba jakoś żyć. Tylko, że to, co po ludzku wydaje się mało istotne nie znika, a nawarstwia się do tego stopnia, że nie można zobaczyć swojego odbicia. Stąd nerwy, niepokoje, itd.

  Bóg nie burzy dobra, nie wprowadza chaosu ani zamętu. Jego wróg jest sprawcą dramatów. Rozpoznaję drania, ale człowiek nie jest w stanie z nim rywalizować, tylko Bóg. Przeżyłem to wszystko na wiele sposobów. Znam smaki zwycięstw i porażek, byłem na szczycie i na dnie. Bez Boga nic nie mogę, nic, jestem bezbronny. Wszystko ma swoje limity, to, co poza nimi przesłania widok w lustrze. Aby móc coś zobaczyć trzeba by się przecisnąć przez stertę „śmieci”. Nie da się tego zrobić, dlatego jedno, co przychodzi do głowy to, to, aby na chwilę stać się „malutkim” żeby tylko podejrzeć lustrzane odbicie. Wiecie, co wtedy sobie uświadomiłem? Że od zawsze byłem ledwie pyłkiem, z ogromnym wagonem „bałaganu”.

 Miłość Boga nie ma względu na osobę, bo nawet takiemu „nic” pokazał tak wiele. Nie śmiem unieść głowy ku Niebu, bo jakiej ja mogę Bogu pociechy przysporzyć. Czym, że jest pył dla Niego…, wydawać się może, że niczym, ale czy wówczas pochylałby się z taką troską nad człowieczym padołem.

                                                          Cnota pokory.

 Uwięziłem duszę w ciele by milczała lecz na blask Opiekuna opadły kajdany. Z pokorą jakiej nie znałem powzięła na barki cielesne występy i przemówiła nie skarżąc się na nic: O, jakże to być może, że na proch spojrzałeś, bo słyszę wyraźnie mój Ojcze wołanie: dziecko wróć do Domu, wróć, bo nie mogę znieść widoku pustego miejsca po twoim odejściu. Gonisz za ciężarami, a słowa lekkiego unieść nie potrafisz. Wróć i ugaś Ojcowską tęsknotę, otrzyj tą łzę, która jest mi cierniem na twarzy. Zdejmę z ciebie ciężar świata i uwolnię od wszelkich udręk. Zabiorę cię na drogę, z, której zwiodła cię fałszywa iluzja. Synu tak cię kocham…

Cdn.

 

Komantarze

copyright © 2013 www.mariuszrokicki.pl

Rokicki Mariusz Ul. Wyścigowa 16 m1, 26-600 Radom

projekt i wykonanie: www.zaginionestudio.pl