Aktualności : Mariusz

AktualnościWygrać z samotnścią...

2016-07-26
Piszę kolejny tekst, bo kiedy przestaję to cierpię, a to swego czasu nie podobało się mojej nabytej samotności. Przeniknęła mnie całego, posadziła krzewy, murem otoczyła i pracowała ciężko aż serce me zdobyła…

 

 Szeptała jak piękna jest wokół mnie cisza, piłem z nią zawsze z jednego „kielicha”. Zazdrość miała w sobie nadzwyczaj nieludzką. Gdy ktoś mnie odwiedzał to byle na krótko, a gdy ktoś napisał z trudem odpisałem. Z dnia na dzień, z tygodnia na tydzień stałem się jej nieświadomym zakładnikiem. Byłem zły na każdego, kto kradł mój czas, nawet na rodzinę. Potrafiłem prosić o pomoc, a gdy ją otrzymałem zamykałem drzwi, aż do następnego razu. Samotność stała na straży moich granic, myślałem, że jestem wolny, a tak naprawdę byłem zakuty w kajdany. Ale coś zostało, pojedyncze słowa, obrazy uśmiechniętych przyjaciół… Zadawałem sobie pytania, co się ze mną dzieje, dlaczego tak panicznie boję się ludzi? Zawsze byłem duszą towarzystwa i bez ludzi obok nie umiałem żyć! Co się ze mną dzieje do cholery?!..., To było wiele lat temu :)

 Te okruchy obrazów i słów oraz siła przyjaciół wyrwała mnie z „twierdzy mroku”. Dziś wiem jak wiele wszystkim zawdzięczam. Po skoku do wody, kiedy już byłem świadomy swojej niepełnosprawności chciałem stracić to życie. Im bardziej chciałem je stracić tym więcej otrzymywałem sił do życia. Byłem rozdarty aż do chwili, w, której na mojej twarzy pojawił się pierwszy uśmiech. Po wielu miesiącach, pielęgniarki i lekarze zobaczyli inną twarz. Kiedy udało mi się przejechać kilka metrów na wózku nie potrafiłem opanować radości i łez. Kiedy poruszałem się do przodu usłyszałem aplauz, uniosłem głowę i zobaczyłem nie mniej ode mnie wzruszony personel…

 Nie poruszyłem tego bez powodu. Jestem przekonany, że w takiej „ciszy” żyje mnóstwo ludzi nie tylko tacy z niepełnosprawnością, ale i ci, którym fizyczne nic nie dolega, a niszczy je choćby depresja, czy nawet druga osoba, którą widzi po pracy w domu i nęka psychicznie… Takie dolegliwości bywają gorsze od bólu fizycznego. Lęk przed powrotem do pustego domu, w, którym jeszcze „wczoraj” tętniło życie. Jaki to ból, kiedy patrzy się na miejsca, w, których dominował spokój, uśmiech…, harmonia, bezpieczeństwo i ciepło. Jak usiąść do stołu, przy, którym brakuje tylu kochających twarzy. Do tego bezsenność, strach przed nocą, przed ciemnościom i wiele innych fobii, czy chorób. Tylu ludzi bardzo cierpi, ci wierzący w Boga często Go obwiniają, za wszystko, wiem to z autopsji. Byłem właśnie taki, zgorzkniały dla wszystkich, do bólu, Bóg oberwał najdotkliwiej, był mi wygodny do obelg. Krzyczałem, dlaczego mnie zniszczyłeś i odebrałeś wszystko! Dokończ to i zabij mnie. Dziś wiem, że niczego mi nie zabrał, On mi dał i za to tak bardzo Go kocham. Jeśli znacie takie osoby to przywróćcie im uśmiech, tak jak mi :) Największym skutkiem pomocy jest cierpliwość, miłość i modlitwa. Ma ona moc, dla której nie ma rzeczy niemożliwych. :)

 Dziś od dawna jestem taki jak z przed wypadku, odnalazłem się w życiu z niepełnosprawnością i cieszą mnie każde odwiedziny, esms…, rozmowa. Cieszy mnie poznawanie Boga i czytanie Biblii. To wszystko wpływa na mnie pozytywnie, widzę kierunek, a drogi szerokie i łatwe staram się pomijać, aby coś z siebie dać. Moim orężem jest „kciuk”, którym klikam w klawiaturę ekranową i buduję słowa, zdania i tym, co posklejam dzielę się z Wami. :)

Pozdrawiam serdecznie

Mariusz.

Komantarze

copyright © 2013 www.mariuszrokicki.pl

Rokicki Mariusz Ul. Wyścigowa 16 m1, 26-600 Radom

projekt i wykonanie: www.zaginionestudio.pl