Aktualności : Mariusz

AktualnościPowrót do korzeni

2016-07-02
Wiecie, za czym tęsknie? Za dawnym życiem bez przesady, bez zawiści, pychy, zazdrości… Kiedyś było inaczej. Mieszkałem na wsi i kiedy byłem dzieckiem w mej pamięci pozostało jedno, ludzka solidarność. Kiedy zbieraliśmy truskawki, lub inne owoce, czy warzywa ludzie z innego pola, którzy skończyli wcześniej zbiory pomagali sobie nawzajem. Tak było ze wszystkim. Nawet drobne sprawy jak choćby przepolowanie krowy w inne miejsce do trawy. Cała wioska działała jak jeden żywy organizm…

 

 Nie było zazdrości, pychy, niewdzięczności…, ludzie mieli do siebie wzajemny szacunek, troskę, życzliwość. Kiedy wychodziłem z domu wczesnym wieczorem na ulicy było mnóstwo ludzi. Po prostu było pięknie. Wielkim szacunkiem i poważaniem cieszyły się osoby starsze, dla wszystkich były one autorytetem. Kiedy dziadek czy babcia opowiadały jakieś historię to wszystkie dzieci, ile nas było słuchaliśmy tego z otwartymi buziami. Każde słowo było bezcenne a, każdą opowieścią żyliśmy całymi tygodniami. Nie zapomnę jak mój ukochany dziadziuś, a był On wielkim zgrywusem powiedział do mnie i moich rówieśników coś wspaniałego. To był koniec czerwca, bawiliśmy się na podwórku grając w piłkę i bardzo hałasowaliśmy. Dziadek leżał na kocu i chciał zasnąć, ale jak w takim hałasie mógł to zrobić. Wtedy przywołał nas wszystkich i powiedział:

„słuchajcie jak pójdziecie wszyscy grać w piłkę za stodołę to pójdę do dyrektora i załatwię wam dwa miesiące wolnego od szkoły i przedszkola. Nie tylko wam, ale wszystkim dzieciom”

 Wszyscy byliśmy zaskoczeni dopytywaliśmy go, kiedy to zrobi i nie chcieliśmy Mu uwierzyć. Wtedy powiedział:

„mówię wam prawdę, za dwa dni będziecie mieć wolne, aż do września, a jak was okłamię, to każdemu dam po czekoladzie”

 Po tych słowach każdy z nas uwierzył, bo dziadek zawsze dotrzymywał słowa, a ta czekoladowa obietnica sprawiła, że każdy z nas przełykał ślinę na samo jej wspomnienie. W tamtych czasach czekolada była rarytasem i mało, kto mógł jej posmakować. No nic ja następnego dnia pobiłem się z kolegą z zerówki, który wyśmiewał się z mojego kochanego dziadzi Piotra. Naprawdę byłem zły, że dziadek załatwi wolne od szkoły na dwa miesiące wszystkim, a on go wyśmiewa. Po dwóch dniach dziadek dotrzymał słowa, ależ byłem dumny!... Dopóki nie poznałem prawdy o wakacjach, ale nas przerobił no!. Mimo tego był bardzo kochany.

 Dorastałem w tej wspaniałej harmonii, rozkochany w mojej wiosce, ale w innych było podobnie. Wszędzie mnóstwo zieleni, a do lasu mieliśmy niespełna kilometr. Kiedy trzeba było wstać przed godziną piątą rano, zwłaszcza wiosną i latem w powietrzu było czuć koktajl zapachów płynący z wielu stron. Trochę z lasów, trochę z sadów czy łąk i jakaś część z podwórkowego bzu, jaśminu… mówię Wam, każdy oddech miał smak! Wszystko było idealnie ułożone i posegregowane, każde drzewo, roślina tworzyło obraz westchnień. A, co ważne to, to, że każde „płótno” należało do nas, do naszej wioski Podczasza Wola. Tam bije moje serce, z stamtąd płynie krew w moim ciele, tam pragnę wrócić, gdy moje oczy spowije mgła i zasnę.

Pozdrawiam

Mariusz

 

Komantarze

copyright © 2013 www.mariuszrokicki.pl

Rokicki Mariusz Ul. Wyścigowa 16 m1, 26-600 Radom

projekt i wykonanie: www.zaginionestudio.pl