Aktualności : Mariusz

AktualnościReflleksje

2014-07-22
Wielu z Was czy to osobiście czy poprzez książkę, artykuły zdążyło mnie poznać. Wiecie, że może nadmiernie uciekam się do hm, w moim języku to już oklepany frazes, ale niech tam, do refleksji. Dlaczego? Myślę, że odpowiedź jest zbędna, bo kiedy to robię w miejscach, które pokrywał mrok świeci słońce. Odkrywa tym samym uroki nowych niezwykłych miejsc. Poszerzają granice mojego świata. Popadam w zachwyt i dziwię się sam sobie, dlaczego pomijałem takie miejsca…

 Czasem to zwykłe krzaki, żywopłot… cóż można w nich dostrzec ciekawego, oprócz wciśniętych puszek po piwie i śmieci wplątanych przez psotny wiatr? Kiedy się tak wpatrywałem w te „krzaki” dostrzegłem gniazdo jakiegoś ptaszka. Wydawałoby się niemożliwe, że w tym „śmietniku” ten słodki ptaszek zbudował dom dla rodziny. I myślę dużo myślę, dlaczego zachwycam się tym, co jest na wierzchu? Dlaczego pomijana szarość nie powie choćby szeptem „popatrz w moją stronę”, dlaczego?  Czy w tej szarości domek ptaszka jest gorszy od tych, które podziwiam? Gniazd bociana? Jedno i drugie jest w miejscu najlepszym dla nich.  Tam gdzie czują się bezpiecznie…, Ale widziałem tylko to, co chciałem… przykre.

Jak wiecie nie o ptaki tu chodzi, ale o nas ludzi, nie ważne jest pochodzenie, wygląd, a o to, co jest w nas, to, jacy jesteśmy. Przyjaźnie są bezcenne, zwłaszcza wtedy kiedy trudności życiowe stają na naszej drodze. Przyjaciele, ci prawdziwi nigdy nas nie opuszczą, nawet w bezradności starają się ukoić ból. Czasem jest tak, że przyjaźnie są formą alibi i szybko gasną w chwili potrzeby. Oni niedostrzeganą gniazda ptaszka w krzewach, bo i po co mieliby tam patrzeć? Co im po widoku na rzeczy nieistotne? To takie żałosne, kiedy możesz tylko patrzeć na ludzi zapatrzonych w to jedno życie… Irytują ich nawet drobne argumenty, sugestie…, Dlaczego otwierają się oczy takim ludziom dopiero wtedy, gdy dotyka ich osobista tragedia? Wtedy naprawdę szukają integracji, są szczerzy i słuchają tak naprawdę słuchają. Co wtedy czuję złość? Nie, próbuję wysłuchać, zrozumieć i coś mądrego powiedzieć. To cieszy…

Coś mi się przypomniało, kiedy jeszcze mogłem chodzić.

Spotykam pewnego rolnika i gawędzimy sobie. Kiedy zapytałem o miejsce Boga w jego życiu usłyszałem odpowiedź:

- A i owszem Bóg jest przy mnie, bo sam popatrz gdyby mnie nie kochał to nie byłbym tym, kim jestem i nie miał tak wspaniałego życia.

- Wtedy pada kolejne z zapytań:

 - Spójrz obok jest chłop, który orze swoje pole szkapą, chyba już trzeci dzień a Ty tyle samo swoim ciągnikiem w godzinę. Jak myślisz, w czym on jest gorszy, że musi tak tyrać?

- Odpowiada:

-To oczywiste, widocznie mało się stara, jest próżniakiem i niezaradnym chłopem…

- Dialog trwa:

- Jak może być próżniakiem skoro od świtu z przerwami na posiłek ciężko haruje?

- Ten znów odpowiada:

- Gdyby nie był to miałby taki sprzęt jak ja i nie chodziłby…

Dalsza rozmowa była zbędna, pycha, która przemawiała ustami tego człowieka była nie do zniesienia. Żal ściskał serce, bo ów człowiek nie zdawał sobie sprawy ze swojej choroby duszy zniewolonej…

Kiedy pytam chłopa o to jak sobie radzi i czy nie zechciałby mieć takiego sprzętu jak sąsiad odpowiada:

- A co ja bym nim robił panie kochany. Może gdybym miał tyle hektarów, co on to nie obrobiłbym ich szkapą. A to, co mam zrobię powoli. Miło patrzeć jak ziemia się przewala, słychać jak oddycha… wieczorem wracam z Baśką (szkapa) do domu zadowolony, że zrobiliśmy ile się dało. Na cóż mi taki wieki traktor do takiego kawałka ziemi. Jemu jest potrzebny, mnie nie. Rozstajemy się z uśmiechem.

Nawiązałem do tego, bo po tej rozmowie może po jakimś roku rodzice kupili nowy traktor. Kiedy orałem swoje pole a obok Pan Gaca robił swoje koniem, nie potrafiłem Go zostawić. Kończyłem swoje i Jego. Nie prosił o pomoc. Często odpoczywał. A mnie wystarczyło samo Jego wdzięczne spojrzenie. To było bezcenne spojrzenie, pełne przejawu wdzięczności, którego nie zebrałbym w dłonie. To uczucie radości to zapłata Szefa z Góry, za to, że Mu pomogłem. Tylko On jeden wie, co działo się w moim sercu, jechałem do domu i nie mogłem przestać się uśmiechać. Robiłem to wiele razy, często mama dziwiła się, gdzie to paliwo z ciągnika tak ubywa. Co miałem powiedzieć, oszukać? Mówiłem pomogłem, to Zenkowi czy Henrykowi. Kiedyś oni pomogą i mnie, odpowiadałem.

 Wszystkie podobne przeżycia spływają na ludzi od Niego w różnych postaciach. Odczuwamy je błogo, nieziemsko, to nic innego jak uśmiech Szefunia, który przenika przez ludzkie serca. To takie porcje błogości dziękuje nam, za to, że nie zapominamy o wartościach, których nas wciąż uczy.  

Kto nie chce, nie zobaczy, nie poczuje…, kto wierzy ten szepnie słowo w stronę wiatru a w jego sercu będzie obfita radość, taka jest odpowiedź Boga. Jest wszędzie, pociesza i przytula, gdy my w swojej nieświadomości ronimy łzy, gdy ktoś bliski odchodzi właśnie tam, do Domu Ojca. To też nauka miłości, pokory, głębokiego uwrażliwienia. Dotykają nas liczne wymiary myśli nieznanych, przez obecność Ducha Św. W bolesnych chwilach.

My zawsze tyle od Niego żądamy, bez końca, Boże daj, spraw… a tak mało jest dziękuje, kocham Cię.

Popatrzmy na Jego dary, słońce w zależności od stref wschodzi i zachodzi o czasie. Nie ma sposobności wykupienia karnetu, aby zaszło czy wstało nieco później… deszcz, wiatr, drzewa, ptaki, wszystko, na co patrzymy jest Jego. Nam się tylko wydaje, że to należy do nas, bo ten oto dom powstał naszymi rękoma, a kto dał nam siłę do tego?…  prawda jest taka, że wszystko, czym dysponujemy jest tylko użytkiem, nikt po śmierci niczego stąd nie zabrał, oprócz bagażu swoich uczynków.     

Uciekam się do refleksji po to, aby więcej zrozumieć, aby się uczyć, aby eliminować błędy, aby poznać Boga jeszcze, tak ile tylko człowiek potrafi. W refleksji odnajduje radości z przeżyć z pozoru dramatycznych, traumatycznych. Piszę z „pozoru” o dramacie, traumie, dlatego, że kiedy przyglądam się wszystkiemu z perspektywy dostrzegam w nich wiele dobrego. Operacja tracheostomii, płacz, ból rozpacz, zwątpienie. A po 105 dniach radość! To nic, że rana jeszcze się nie wygoiła, że boli, ale mówię i już się nie odsysam… Boże jak Cię nie kochać! Jak nie kochać ludzi, którzy byli i są przy mnie mocno wspierając?!  Refleksje rozświetlają mi drogę i kierują mnie tam gdzie odnajduję szczęście. Uwielbiam brać kąpiele refleksyjne, zatapiam się w nich i płynę z taką swobodą pod prąd. Widzę tyle piękna i pragnę, aby każdy mógł przeżywać to samo.

Tego życzę każdemu z Was z całego serca!

Pozdrawiam wszystkich. 

Mariusz.

Komantarze

copyright © 2013 www.mariuszrokicki.pl

Rokicki Mariusz Ul. Wyścigowa 16 m1, 26-600 Radom

projekt i wykonanie: www.zaginionestudio.pl