Aktualności : Mariusz

AktualnościŚwięta w domu

2014-04-24
Witajcie. Każdy z nas ma mnóstwo wspaniałych wspomnień, do których wraca, aby poprawić nastrój, dodać sił i zaśmiać się w duchu. Jednym z takich miejsc dla mnie jest mój rodzinny dom. Mam tyle nieprawdopodobnych przeżyć związanych tym miejscem. Jednak zawsze, kiedy tam jadę przeżywam pewien dylemat. Powody są dwa, pierwszy to ten, że moja wioska zmieniła się nie do poznania. Domy, jezdnia, nie ma starych drzew, pod którymi spotykaliśmy się z przyjaciółmi, co wieczór. Drugi to ten, że kiedy się już oswoję to żal mi opuszczać moje ukochane miejsce, gdzie tyle przeżyłem…

 

W niedzielę, kiedy wyjeżdżałem z kolegami na spacer rozglądałem się za chociażby pniem drzewa gdzie wieczorami był taki gwar. Zamykałem oczy i słyszałem śmiech, żarty, wygłupy... Kiedy zobaczyłem jedno z nich całe i zdrowe chciałem podbiec przytulić się do niego, aby zabrało mnie do chwil, kiedy byłem zdrowy. W zamyśleniu padło kilka pytań i odpowiedz:

Nie wszystko, co wydaje się być z pozoru złe, takim pozostać musi.

 

Weźmy choćby to, że każda napotkana osoba podchodziła do mnie i mówiła to samo: Mariusz byłeś takim żywym, robotnym chłopakiem, zawsze pogodnym i wesołym... Ale halo! Jak to byłem? Umarłem? Jestem, to, że nie mogę robić niczego fizycznie jak dawniej, to nie znaczy, że już nic nie potrafię innego. Mam ten sam uśmiech, pogodę ducha, tylko ciało częściowo sparaliżowane, ale sprawny umysł, dzięki któremu można wiele osiągnąć. Większość nie rozumiała tego, dla nich zdrowy chłopak na wózku nie jeździ, ale mniejsza o to.

 

Jechaliśmy dalej i wydawało mi się, że mój wzrok nie ujrzy już nic z dawnych lat. Jednak, kiedy zamknąłem oczy i zatopiłem słuch odrywając się na chwilę od rzeczywistości byłem mile zaskoczony. Słyszałem wręcz dyskusję i słowa kierowane bezpośrednio do mnie! To wyglądało jak ferwor walki o, to czyj głos usłyszę, jako pierwszy. To było wspaniałe uczucie, głosy starych pni drzew, kamienie, na których niegdyś siedziałem, matka ziemia, która gdyby mogła utuliłaby mnie w swym kwiecie stokrotek, mleczy... Moje obawy i żal, że dawny urok wioski zamienił się dosłownie w miejską ulicę nieco osłodziły ciepłe głosy, nie, które z pozoru martwych rzeczy, ale tylko z pozoru.

 

Przeżywałem wszystko i cieszyłem jak małe dziecko, karmiłem moją spragnioną duszę i nie mogłem się tym nasycić. Jedna rzecz w tych chwilach bolała bardzo mocno, że nie doceniałem tego wszystkiego będąc zdrowym, ale, właśnie, Szef z Góry wiedział, co uczynić abym mógł podziwiać to wszystko. To prezent, odrobina czasu podarowana mi po to by dostrzec ile piękna jest wokół nas. Nie marnujmy tego czasu, cieszmy się każdą daną chwilą. Każdy nowy dzień, to szansa na przeżycie czegoś, co w trudnych chwilach doda nam sił. Czyjaś dłoń otrze łzy, inna porwie Cię do magicznego świata i otworzy wrota do nieustającej radości...

 

Jedną z takich była możliwość wyjazdu do domu, to dla mnie czysta esencja radości. Uśmiechnięte twarze rodziców, siostry i Jej męża. Radość cioci, wujka, kuzynów, dawnych kolegów. Jak nie kochać Pana Boga za tyle łask. To nic, że boli bardzo brzuch, da się z tym żyć. Tak bardzo bym chciał, aby każdy na swój sposób czerpał z życia tyle radości i tylko może.

Dziękuje Szefowi z Góry za to, że zabrał mnie domku mojego kochanego na całe święta i za każdy uśmiech. Dziękuje Agatko za łóżko rehabilitacyjne, mój Ty cichy aniołku.

 

Mamo a Tobie dziękuje za barszcz, robisz najlepszy na świecie.

Pozdrawiam, Mariusz.

 

 

Komantarze

copyright © 2013 www.mariuszrokicki.pl

Rokicki Mariusz Ul. Wyścigowa 16 m1, 26-600 Radom

projekt i wykonanie: www.zaginionestudio.pl