Aktualności : Mariusz

AktualnościNiepojęta Miłość

2021-11-05
Nie umiem wyjaśnić wielu spraw, jakie napotkałem w drodze życia, które to w łatwy sposób były rozwiązywane. Zwykle mawiałem „to przypadek”, bo ilekroć byłem w opresji zawsze ktoś pojawiał się obok i bezpiecznie przeprowadzał na drugi brzeg. Na...

 

 Na początku tego nie dostrzegałem, zwłaszcza przed wypadkiem, ale teraz widzę wszystko inaczej. Codzienność płynie niczym rzeka czasem nazbyt spokojnie, a czasem gwałtownie. W spokoju dochodzi do pewnego uśpienia i mniejszej czujności, dlatego zawsze boli, gdy nagle uderzy falami tak, że rozbije starannie budowaną przystań. I kiedy patrzyłem na mój zrujnowany świat to były dwa wyjścia, poddać się i czekać na „zmierzch”, albo wziąć „kielnie” w dłoń i wbrew nadziei uwierzyć nadziei, że wszystko zostanie odbudowane. I wtedy to właśnie,  gdydy wszystko zaczyna boleć i w deszczu łez niemal tonę, nagle na „rusztowaniach” widzę tłum uwijających się budowniczych… Tak się dzieje zawsze w moim życiu po skoku, że nawet w drobnych rzeczach znajduję pomoc od często nieznanych mi aniołów. Bóg przysyła ludzi we właściwym czasie do każdej formy pomocy. Jest obecny w każdym sercu, skąd wiem? Bo wierzę, a po drugie tak często słyszałem słowa: Nigdy nie pomogłem/am wcześniej nikomu, ale tym razem poczułem/am w sercu, aby to zrobić i jestem z tego powodu bardzo szczęśliwy/wa.

 Dotarło do mnie, że zamartwianie się niczego nie zmieni w moim życiu i jedyną pewną inwestycją jest zawierzenie Bogu we wszystkim. Tak długo z Nim „wojowałem” nie mogąc pogodzić się z cierpieniem. Bezustannie Mu zarzucałem, że moja niepełnosprawność to za mało?! Czemu dopuszczasz jeszcze tyle innych boleści?! I jedno tylko słyszałem zewsząd: Czytaj Pismo i naśladuj Jezusa. Łatwo powiedzieć trudniej wykonać wszystko mnie boli, a ja mam czytać i się uczyć, no weź i skup się do tego w boleściach… Wiecie jak to jest jak się człowiek zmusza do czegoś będąc w rozsypce, po prostu niewiele w głowie zostaje poza okruszkami. I właśnie te zebrane okruszki były pokarmem dla duszy, ale nie tak od razu, bo pokarm ten musiał dojrzeć, a kiedy poczułem głód to przesłodki był jego smak! Potrzebowałem niemal dwóch dekad nim otworzyły mi się oczy. Pan Jezus cierpiał, za moje grzechy, za grzechy każdego z nas. Uświadomiłem sobie, że kiedy cierpię mogę robić to samo, mogę Go naśladować i ofiarować swoje cierpienie, nie zmarnować go! To wszystko we mnie zmieniło już nie narzekam na cierpienie przeciwnie przyjmuję je i ofiaruje w różnych intencjach. To dodało mi sił i sprawiło, że mam na twarzy i łzy i uśmiech w najtrudniejszych chwilach. Wyobrażam sobie Niebo, bo widzę jak ten czas ucieka wczoraj byłem dzieckiem, a dziś dorosłym mężczyzną. Nie warto być podłym i zawistnym, ani zazdrosnym czy też zachłannym, bo każdy z nas nagi na ten świat przyszedł i nagi odejdzie. Trzeba gromadzić skarby w Niebie tak, aby mieć, z czym stanąć przed Bogiem. Każdego dnia możemy zbierać całe kosze dobrych uczynków, to takie proste i łatwe. Wystarczy żyć miłością, rozmawiać miłością, kierować się nią, patrzeć, dzielić się poprzez gesty, słowa, czyny… Miłości nikt nie zdoła pokonać, przed miłością zegnie się każde kolano i upadnie każde zło. Odpuść, gdy ktoś zaciekle cię atakuje i prowokuje, nie reaguj na takie rzeczy, bo o to chodzi temu, który chce zmącić twój spokój. Życie tyle mnie nauczyło, że udry na udry nie prowadzą do niczego dobrego, bo one dzielą i gorszym się człowiek staje. Dlatego kiedy czuję napór „złego” idę wtulić się w ramiona Maryi w Niej uspokoić i odetchnąć. Mama jest moją ucieczką gdzie mogę odpocząć i nabrać nowych sił, jest moją radością, do, której biegnę, co noc by utuliła mnie do snu tak, że o poranku zawsze budzę się z uśmiechem.

 Pozwala mi rzucać się w Jej czułe Niebiańskie dłonie, a w nich ta lekkość połączona z radością w oddechu skrzydeł dodaje. A w nieprzyodziany wiatr przecinam w locie by w słońca promieniach ogrzać się, choć trochę. Skrzydła Ikarowe spadły by już w locie, lecz na prawych, Bożych ku Niebu się wznoszę. I taką to radość od Mamy dostaje, kiedy w Jej ramionach urzęduje stale.

  W Bogu odnajduję ukojenie, a gdy spojrzę w przeszłość…, wręcz niedowierzanie, bo myślałem, że Ten Bóg, z, którym tak zaciekle walczyłem po wypadku mnie ukarał, a przecież to ja dokonałem wyboru by oddać skok na główkę zamiast na nogi. Taka była moja wola, nikt mnie nie zmuszał nikt nie namawiał, zrobiłem to sam. A co zrobił Bóg? On jak Ten Samarytanin przechodził obok i zatroszczył się o mnie i pielęgnuje nieustannie. Tylko, że ja bywam niewdzięczny za tak niepojętą miłość Jego. Odkrył przede mną tyle piękna, tyle ciepła, wszędzie widzę Jego Dzieła w codzienności Przyjaciel i Opiekun. W przyrodzie, którą tak niszczymy Cierpliwy Ogrodnik. W trudzie Żywą Wodą, w życiu moim Panem, Bogiem i Tatą. Odkąd otworzyłem dla Niego serce pokochałem swoją niepełnosprawność, pokazał mi tyle piękna, którego nie dostrzegałem i uczy tego, że nie ciało jest najważniejsze, lecz dusza, która nie umiera! Pragnieniem moim jest to, aby w chwili, kiedy na końcu mojej wędrówki zamknę oczy, otworzyć je ponownie w obecności Najmilejszej i Jezusa, którzy do Domu mnie i każdego z nas zabiorą! ❤

 Kochani wszyscy na swój sposób cierpimy nie pozwólmy by się zmarnowała choćby jedna jego kropla, jedna łza… Oddawajmy je Bogu, do Banku Życia nie śmierci.

Pozdrawiam Wszystkich serdecznie ❤

Komantarze

copyright © 2013 www.mariuszrokicki.pl

Rokicki Mariusz Ul. Wyścigowa 16 m1, 26-600 Radom

projekt i wykonanie: www.zaginionestudio.pl