Aktualności : Mariusz

AktualnościTrochę uśmiechu na ponure dni.

2013-11-22
Jak wiecie bardzo lubię pisać o przyrodzie, wręcz uwielbiam. Dlatego też i ten art. Będzie w większości odnosił się do niej. Piszę go również z wdzięczności do ludzi, przyjaciół, by podziękować Wam za obecność w moim życiu. Dzięki Wam odkrywam i poznaję smaki tego pozytywnego życia, za co poprzez ten tekst chcę podziękować…

Dziękuje przede wszystkim za zainteresowanie moją osobą i ciepło, które bije z Waszych komentarzy. Niezwykle bezcenne jest każde słowo skierowane w moją stronę. Dodaje

mi nowych sił i potęguje w sercu mobilizując do pisania nowych artykułów, bądź felietonów.

 Po każdym z nich czuję w sobie pewien rodzaj spełnienia, które to zaspokaja palącą niemoc robienia czegoś, czego na razie nie mogę. To też swego rodzaju terapia, poprzez pisanie uchylam rąbka tajemnicy ze świata obrazów widzianych oczyma z innej perspektywy.

 

Obserwuję procesy zachodzących zmian, przyglądam się nim i świadkuję. Czerpię z wielu poczynań, zwłaszcza przyrody ogromną radość, którą po części dzielę się z Wami.

Czuję się wspaniale, kiedy mogę opowiedzieć o tym, co zaobserwuję.

Choć w taki sposób mogę obdarować innych widokami, które kryją się u stóp.

 

Ja wiem, że w aktywnej codzienności nie wiele jest czasu na to, aby zatrzymać się i nacieszyć oczy wszystkim, co nas otacza. Tak wiele traci się przez wymóg obecnego czasu, który okrada nas bez skrupułów z wielu doznań. Życie płynie niczym rwący potok a wraz z nim chwile, które pomija się nieświadomie. Refleksja przychodzi zazwyczaj po czasie, w którym można było zdobyć nie jedną garść radosnych przeżyć. To one dają ciepło sercu w czasie lodowatej samotności bądź u kresu nieuchronnego zmierzchu. To do nich uśmiechamy

się w niemocy, to one, chwile zdobyte od tak, lekko, dodają sił, kiedy w duszy czuje

się zwątpienie. Im ich więcej, tym łatwiej przetrwać gorycz czasu, gdy taka nadejdzie.

A ta dopada każdego, bez wyjątku. Dlatego pragnę zwrócić uwagę na ile to możliwe by każdy po trochu przybrał postać „łowcy chwil” i napawał się nimi bez umiaru.

 

Wystarczy poświęcić odrobinę czasu, pochylić się nad otaczającym nas światem…

a zapewniam, że każdy zobaczy w nim swój ogród. Owoce, które tam dojrzewają nie mają sobie równych. Ich smak wywołuje uśmiech, taki z dzieciństwa, beztroski, niezapomniany.

To działa niczym magia, bez wróżki, sami przenosimy się w miejsca gdzie było nam dobrze, cudownie.

 

Ja sam przypadkiem otworzyłem drzwi do tego wszystkiego. Czułem się przegrany, zrezygnowany, pragnąłem tylko jednego, żeby ktoś wyrwał mi z piersi serce. Po to, żeby

nie czuć nic. Stałem na krawędzi, kiedy to ktoś wyprowadził mnie wózkiem na plac przy szpitalu. Było gorąco, słońce raziło mnie w twarz. Popatrzyłem na trawę pokrytą kwiatami mleczu, stokrotek… wpatrywałem się głębiej w jej poszycie. Nie byłem świadomy tętniącego tam życia. Mrówki, robaczki… wszystkie zapracowane cos przenosiły, toczyły. W jednej chwili zapomniałem o wszystkich troskach, zmartwieniach. Na mojej twarzy pojawił się zapomniany uśmiech. Nie mogłem oderwać wzroku od uroku i życia, które ma swój świat pod ludzkimi stopami. Byłem tak zafascynowany i poruszony tym, co zobaczyłem, że za nic nie chciałem wracać do szpitalnego pokoju. Tam mogłem patrzeć tylko na ściany. Tu zaś odkryłem krainę, która mną zawładnęła. Z pozoru wyglądało to na skrawek zużytego zielonego dywanu, który ktoś rzucił w kont przyszpitalnego placu. Kiedy jednak przez rażące słońce spojrzałem w dół zobaczyłem w nim piękno, które tak cenię. Dzięki niemu inaczej pojmuję życie. Ostrożnie stawiam „kroki” by dać możliwość rozwoju istotom, dzięki którym jestem bogatszy o chwile, które pochłaniam będąc na spacerku. Nocami roztaczam wizję życia obok królestwa przyrody, która jest matką olbrzymiej gamy doznań. Marząc o tym, czego pragnę zawsze towarzyszą temu ubarwione pejzaże botaniki. W ich woni tulę się w ramionach ukochanej i nucę słowa piosenki do muzyki skomponowanej przez artystów nocnego życia w blasku gwiazd i księżyca.

 

Piszę o tym wszystkim po to, aby na chwilę wyrwać, tak siebie jak i Was z ponurej jesienno-zimowej aury i zabrać w podróż do świata, gdzie życie mieni się kolorami. Tam doznań wszelakich bije blask, tam chce się tańczyć, śpiewać i śmiać.

Na krótki moment zamknijcie oczy i chwyćcie mnie za rękę. Nic nie sprawi mi większej przyjemności od tego by zostać Waszym przewodnikiem w łowieniu nieulotnych chwil radości. Przygody czekają na każdego, kto wyrazi chęć ich przeżycia. Małe i zwyczajne rzeczy, te, które mamy obok siebie są kluczem do uśmiechu.

 

Wypadek sprawił, że przez chwile byłem zgorzkniały i w niczym nie widziałem sensu. Jeden impuls, w tym wypadku spacer okazał zbawienny, to spacer, który wskazał mi drogę

na „Olimp”. Zrozumiałem, że to nie koniec życia, ale jego nowy początek. Z wyostrzonym wzrokiem przemierzam świat, choć niejeden pomyśli, że stoję w miejscu. Mam w sercu oręż, który zrodził się z ucisku, z niego wyrzeźbiła się wytrwałość, która z kolei jest matką cnót. Pokorę uzyskałem z otaczającego mnie świata przyrody i podejścia ludzi. Dlatego dziś

z tak otwartą radością pragnę dzielić się tym wszystkim, co widzę, tym, co przynosi radość.

 

Pomija się ją, na co dzień wiele razy, czy nie szkoda? Wystarczy się zatrzymać na chwile,

w drodze do szkoły, pracy… popatrzeć na to, co po drodze mijamy i pomyśleć o czymś innym niż zwykle. W kilka minut można zobaczyć i przeżyć coś, uniosłego. Coś, co oderwie nas

od rzeczywistości i wniesie do życia powiew świeżości. Każdy może zostać „czarodziejem”

i dodać codzienności coś nowego, bogatego w uśmiech.

 

Często popada się w rutynę, która w mgnieniu oka przeradza się w monotonię. I tak żyjemy godząc się z tym, że tak to musi być. A to błąd! Jeśli jest szansa na to by cokolwiek zmienić

 to trzeba spróbować, tym bardziej, że to nic nie kosztuje a wnosi tak wiele. Patrząc w trawę, czy też kwiaty, drzewa, zaglądamy do świata botaniki, która koi ból, a wszelakie troski nie

są wtedy palące. To „reset” własnych myśli, nowa energia, nowe siły, no i uśmiech. Trzeba korzystać z tego, co mamy, ze wszystkiego, co się da, by ułatwiać sobie i innym życie.

 

Moja siła, energia pochodzi właśnie z obserwacji przyrody i podejścia ludzi. Czerpię z tego źródła tyle ile mogę. Piszę o tym by każdy spróbował tego innego, orzeźwiającego smaku życia. To uczucie trudno opisać, trzeba je przeżyć, najlepiej od razu. Świat inności, pełen barw czeka na każdego, kto zechce do niego wejść. 

 

Mógłbym o tym pisać bez końca, ale na dziś wystarczy. Cieszy mnie ogromnie to, że nie idzie w próżnie moje pisanie, że tak wiele osób to docenia i czyta, za co dziękuje. Piszę na swój sposób, może niezbyt uporządkowany, schematyczny, ale z serca, wprost to, co czuje.

 

Pozdrawiam, Mariusz.

 

Komantarze

copyright © 2013 www.mariuszrokicki.pl

Rokicki Mariusz Ul. Wyścigowa 16 m1, 26-600 Radom

projekt i wykonanie: www.zaginionestudio.pl